Jest to zagadka na którą człowiek usiłował odnaleźć odpowiedź od chwili gdy zaczął pojmować świat. Wielu ludzi pragnęło bycia wiecznie młodym, szukano sposobu na stanie się nieśmiertelnym. Dziś w erze nowoczesnych technologi i inżynierii genetycznej stara się przedłużać ludzkie życie wszelkimi sposobami. Jednak kim stanie się człowiek w chwili osiągnięcia tego boskiego dotąd przywileju.
Offline
Oho ho... Poważny temat, tak przynajmniej mi się wydaje.
Moim, jakże skromnym zdaniem, człowiek nie będzie nieśmiertelny. Być może za kilkanaście (albo nawet za kilka) lat będzie mógł przedłużyć życie. Ale żyć wiecznie nie możemy, przynajmniej na tym świecie...
Od wieków ludzkość poszukuje eliksiru życia. Czy znajdzie? Kto wie, z pewnością będziemy mogli dożywać spokojnie setki, ale czy nasze środowisko pozwoli na taką długowieczność?
To są dwie, nierozerwalne aspekty.
W przyszłości powietrze może bardziej truć, przez co skrócimy nasze życie; ale z drugiej strony coś podtrzyma żywotność.
Bilans może być zaskakujący.
Offline
Kto wie? Wyjecie mózgu i podpięcie go do maszynerii- życie wieczne. Jednak czy to można by nazwać nieśmiertelnością? Moim zdaniem psychika obecnie żyjących ludzi nie była by w stanie znieść nieśmiertelności. Jeśli bylibyśmy nieśmiertelni przestalibyśmy się rozwijać, brak dzieci, stagnacja.
Offline
Nie będę oceniał tutaj czy jest to możliwe- nie wiem, nie mam zamiaru gdybać. Na pewno nie chciałbym być nieśmiertelny (co innego wiecznie młody...). Przedłużanie życia- tak, ale życie wieczne- nie.
1. Przeludnienie. Co chwilę ktoś się rodzi, ktoś inny umiera- natura. Jak zaburzony byłby system?
2. Mając trzysta, czy 100 lat byłbym osobą dojrzałą? W jakim wieku miałbym zakładać rodzinę? Komu "przywilej" nieśmiertelności by przysługiwał?
3. To takie...niemoralne? dziwne? Nie wiem dlaczego, ale mam mieszane odczucia na ten temat...Ludzkość nie jest na to gotowa.
Ostatnio edytowany przez Xin (2008-05-10 15:19:53)
Offline
Jest to niemożliwe żeby czlowiek był nieśmiertelny, nie tylko pod względem genetycznym ale i moralnym...
Dajmy przykład :
Ktoś ma dajmy na to 20 lat i zakłada rodzine w wieku 30 lat staje sie nieśmiertelny...
Wszyscy z jego rodziny giną, umierają a on żyje, i tak sobie można życie zmarnować xD
Trochę głupi przykład ale ok..
Offline
Spójrzmy na nieśmiertelność z innej perspektywy. Ludzi odróżnia od siebie głównie to, co mają w głowie. Załóżmy, że człowiek w wieku 30 lat postanawia się sklonować. Wychowuje tego klona jak dziecko, a za 20 lat, gdy on ma już 50, a klon 20, robi się przeszczep mózgu. Wiem, że przeszczep mózgu jest nie wykonalny w obecnych czasach, ale może za kilkanaście lat...
Człowiek otrzymałby "nowe" ciało, a umysł pozostałby ten sam. Nasz mózg przecież może żyć bardzo długo, problem jest z innymi narządami - tak mi się przynajmniej wydaje, nie jestem dobry z biologii Pomyślcie, jak dzięki temu mogłaby się rozwijać nauka. Gdyby urodził się drugi Leonardo da Vinci, mógłby pracować przez 150 lat, posiadając cały czas młode ciało.
Offline
som4one napisał:
robi się przeszczep mózgu.
A po co? A może klonując człowieka, otrzymalibyśmy identycznego, który posiada taki sam umysł, uczucia, myśli etc. Wtedy przeszczep mózgu nie miałby sensu.
som4one napisał:
Pomyślcie, jak dzięki temu mogłaby się rozwijać nauka.
O tak, nauka rozwinęła by się strasznie szybko, ale tym samym upadłaby religia. Wiara nie znalazłaby odpowiednich argumentów wyjaśniających takie, a nie inne procesy.
PS. Wypowiedzi o klonach kieruj do tematu Klonowanie (ludzi) w Nauka.
Lester napisał:
Ktoś ma dajmy na to 20 lat i zakłada rodzine w wieku 30 lat staje sie nieśmiertelny...
Wszyscy z jego rodziny giną, umierają a on żyje, i tak sobie można życie zmarnować xD
A to tylko on jest nieśmiertelny?
Xin napisał:
Komu "przywilej" nieśmiertelności by przysługiwał?
I tu powstaje kolejne pytanie. Czy nieśmiertelność byłaby powszechna, czy każdy mógłby żyć wiecznie?
Xin poruszył bardzo ważną kwestię.
Xin napisał:
Ludzkość nie jest na to gotowa.
Ot co. Ludzie jeszcze nie wiedzą co uzyskają po przez nieśmiertelność. Jak to ujął Xin - nie są gotowi.
Offline
Caislohen napisał:
A po co? A może klonując człowieka, otrzymalibyśmy identycznego, który posiada taki sam umysł, uczucia, myśli etc. Wtedy przeszczep mózgu nie miałby sensu.
Ponieważ osoba w wieku 30 lat, ma już pewne doświadczenie naukowe, a dzięki temu nie musi go na nowo zdobywać.
Offline
Ciekawie o niesmiertelnosci pisal Jonathan Swift w "Podrozach Gullivera". Niesmiertelne cialo i umysl dotkniety starcza demencja...
Homo Sapiens to zwierze, podlegle ewolucyjnym wymogom. Ma dojrzec plciowo, rozmnozyc sie, odchowac mlode, potem zrobic im miejsce. Niesmiertelnosc to domena religii. Posmiertnie .
Offline
Człowiek nigdy nie będzie w pełni nieśmiertelny, możliwe że nauka pozwoli nam wydłużyć życie, ale nie w nieskończoność.
Nawet jeśli znaleziono by sposób na nieśmiertelność napewno byłaby ona dostępna tylko dla bogaczy, co spowdowałoby ogromne dysproporcje społeczne, podzieliłoby ludność na dwie kasty.
Co do przeludnienia to kiedy będziemy znali sposób na nieśmiertelność(który notabene według mnie nie istnieje)napewno będziemy już kolonizować wszechświat więc miejsca nie zabraknie
Nieśmiertelność byłaby też powodem walk między bogatymi i biednymi, a także między samymi bogatymi(mamy nieśmiertelną królową i księcia który jest gotów poczekać aby przejąc władze, ale jej nigdy nie przejmie, bo królowa nie zginie naturalną śmiercią, więc taki książe będzie knuł aby ją uśmiercić...)
Offline
Nasz mózg przecież może żyć bardzo długo, problem jest z innymi narządami - tak mi się przynajmniej wydaje, nie jestem dobry z biologii
Mózg się cały czas utlenia, tak więc, sorry Winnetou, nie byłbyś w ten sposób nieśmiertelny.
Offline
Niestety, ale nie każdy jest sprawny umysłowo w wieku 70 lat, a co dopiero, gdyby miał żyć 170...
A propos klonów, klony mają to samo DNA, ale nie mają takiego samego umysłu, tej samej świadomości, więc jednak przeszczep mózgu byłby dobrym wyjściem dla tego kogoś, co chce mieć nowe cialo (ale druga sprawa, że ciężkie byłoby to do wykonania, bo komórka ma swój określony wiek, jak na przykładzie owcy Dolly. No ale zakładamy, że technika poszła mocno do przodu)
Szczerze, to czego teraz najbardziej się boję, to śmierć. Jestem młoda, mam plany na przyszlość na 15 lat w przód, nie chcę umierać. Czy chciałabym żyć wiecznie? Nie wiem, czy bym potrafila patrzeć, jak świat się zmienia i odchodzą wszyscy i wszystko, co znałam i kochałam. Ten świat, który mamy teraz nie różni się tak mocno od tego z mojego dzieciństwa, choć i tak już trochę tęsknię. A za 100 lat...
Dla mnie najważniejsza jest sprawność umysłu, nie ciało. Mogę być nawet stara i pomarszczona, ale najważniejsze, bym cały czas mogla się rozwijać (umysłowo), a nie zatrzymać się na sześćdziesiątce i z biegiem lat demencieć.
Zresztą, nam, młodym ciężko jest coś powiedzieć na ten temat. Teraz jestem inna, niż byłam dwa lata temu, za dwadzieścia lat tym bardziej inaczej będę patrzyła na świat. Myślę, że kiedy człowiek ma te 70, 80 lat, myśl o śmierci jest na tyle bliska, że staje się czymś normalnym... Co innego umrzeć młodo, a co innego ze starości.
Ech, żyć wiecznie, kusząca perspektywa, tak, chciałabym, ale tylko z taką możliwością, że przede wszystkim mój mózg sie nie starzeje, a ja mogę skończyć swoje życie, kiedy mam na to ochotę. Nie jestem pogodzona z tym, że ludzie umierają.
A propos mózgu. Niestety jest tak, jak mówi mój przedmówca. Trzeba więc przede wszyskim udoskonalić (stworzyć w ogóle jakieś) metody zachowania sprawności umysłowej.
Ostatnio edytowany przez Lilith (2008-05-15 12:03:51)
Offline
Hmm. Śmierć. Nieśmiertelność.
Do śmierci ciągnie mnie coś. Tak, naprawdę coś mnie ciągnie. Ciekawość.
"O co, kurde, chodzi?!" Czy pójdę do Valhalli, do czyśćca, zreinkarnuję się?
Ale mam na to czas. Dużo czasu.
Co do tego, jak twierdzą o tym ludzie starsi...
Moja babcia, lat 68, mówi, że niedługo umrze, że już ma życie za sobą, takie tam. Na to jej mąż, lat 68, krótko mówi. "Gaba, głupoty gadasz. Ja tam setki dożyję, a w kopalni pracowałem, ty dłużej pociągniesz...". Uwielbiam gościa za to. Patrzy na śmierć z uśmiechem, bez trwogi. Zginęło mu siedmiu braci, ojciec, matka (całkiem niedawno, bodaj w 2002), teściowa (2004), ojciec, wujowie... Ale dziadek mówi: "To był Zenek, on nie miał chęci do życia... Umarł przy sześćdziesiątce...". To jest taki cholerny optymista, że szkoda gadać.
Tak więc ludzie starsi czasem wręcz panicznie boją się śmierci, albo machną na to ręką. zależy od ich charakteru. Mój ojciec mówi, że dożyje czasu, gdy samochody będą latać. Wierzę mu, szczerze.
Sam pragnę dociągnąć minimum 90. Może i wymagające, ale co z tego? Chcę mieć prawnuka. Moi dziadkowie pewnie będą wkrótce mieli . Chcę, cholera, widzieć dalsze pokolenia i patrzeć na różnice, któe nastąpiły w ciągu 60 lat. Jak opowiem wnukom, co opowiadali mi dzadkowie, to pewnie im gały na wierzch wyjdą
A ja mam pytanie. Czy umarlibyście za kogoś/coś?
Offline
A ja mam pytanie. Czy umarlibyście za kogoś/coś?
Dobre pytanie. Wiele osób mówi, że umarliby za coś, za swoje dzieci, za wolność narodu. Niektórzy mówią to szczerze, niektórzy ginęli za wolność, niektóre matki wolą urodzić dziecko i same umrzeć, ich sprawa. Ja sam nigdy się głębiej nie zastanawiałem czy umarłbym za "wyższy cel". Jakbym nie miał nic, rodziny, domu, pieniędzy to wtedy bym się pewnie zdecydował poświęcić życie za coś bardzo ważnego, ale na razie nie spodziewam się takiej sytuacji, ani nie widzę nigdzie "wyższych celi(ów, nie wiem jak to się powinno poprawnie pisać)" wartych mojego życia.
Offline
Umarłbym za parę rzeczy. Nie oddałbym życia chętnie, ale gdyby ktoś zbliżał się, dajmy na to, do mojej przyjaciółki (którą zdecydowanie bardzo lubię), trzymając w ręku nóż, to zastąpiłbym mu drogę. Ale nie jak idiota, dając się bez sensu zatłuc.
Swoim życiem nie można szafować. Rosyjska ruletka, psiamać.
Offline