#1 2008-05-01 16:30:12

Caislohen

Grafomańska dusza

12045095
Skąd: Moriand
Zarejestrowany: 2008-04-20
Posty: 329
Punktów :   

ŚWIATłO CIENIA

I ja opublikuję na Hewito jakieś opowiadanie. Bliżej mu do miniaturki, ale tak wyszło.

I
    Słońce ogrzewało ich podniesione twarze. Nie oślepieni, spoglądali oboje w niebo, na tle którego przelatywało ptactwo.
Siedzieli nad rzeką mocząc nogi w ciepłej wodzie i wsłuchując się w pieśń ptaków rozsiewaną wokół przez wiatr.
  - Ervenie – rzekła kierując spojrzenie  na niego. – Muszę ci powiedzieć, że opuszczam osadę.
Spojrzał na nią zdziwiony.
  - Nie martw się – mówiła. – Nie na długo, wrócę za dwanaście dni.
  - Nie będę pytał o powód. Powiem tylko, Airel, że chcę byś była szczęśliwa. Gdy wrócisz, nasze życie zmieni się, nareszcie ułoży.
Chwycił ją za rękę, uśmiechnęła się skromnie. Spojrzał jej w oczy.
  - Airel – szafiry zalśniły. – Kocham cię…
Powiedział najczulej jak potrafił.
Zaległa cisza, której nawet szum drzew nie śmiał przerywać.

Czarną materię widzisz
A nie wiesz, że światłość w niej świeci
Nawet gdy coś utracisz
Nie tracisz ważnej wartości

„…powróci nim trzynastego dnia świt nastanie…”

Doszukaj się tam prawdy
Gdzie najmniej o niej myśleć
Nie wiemy gdzie leży sens
Lecz możemy go odnaleźć

„…niech w sercu twym nadzieja ostanie…”



II
    Beztrosko wpatrywał się w płynące po południowym niebie chmury. Przywoływały częste wspomnienia, których nie mógł zapomnieć.
  -Ervenie! – czyjś krzyk przedarł się przez szum dziennej bryzy. – Gdzie jesteś?!
Erven powstał z wysokiej trawy, wśród której leżał.
  - Tutaj! – zwołał jednocześnie machając ręką.
Biegający po łące zauważył gest i zbliżył się.
  - Nasza osada… - począł mówić sapiąc i dysząc. – Zagrożona… Wilki…
Erven zrozumiał i momentalnie klepnął w ramię posłańca. Obaj ruszyli do osady.

Osada ograniczona od północy była morzem, które zatoką wdzierało się na zachód. Na południu były wzgórza. Tam swe siedliska miały wilki. Na wschodzie zaś lasy i łąki wylewały się zielenią na wybrzeże.
Osada była niewielka, lecz wielu jej mieszkańców zebrało się do walki. Gdy Erven przybył na miejsce, ujrzał przygotowane posterunki.
  - Atakowały już? – zapytał.
  - Nie – usłyszał w odpowiedzi.
  - Kiedy się dowiedzieliście o planowanym ataku?
  - Przed chwilą. Zaraz po ciebie posłano.
  - Dobrze. Musimy czekać. Mogą zaatakować wieczorem – ostatnie słowa Erven dodał jakby do siebie, chcąc przekonać, że tak będzie naprawdę.
Cały czas przygotowywano się do boju. Każdy, kto zdrów, chciał walczyć.

Wczesnym wieczorem, na południu rozległy się pierwsze głosy wilków. Skowyt był donośny i trwożył serca osadników.
  - Spokojnie – Erven uspokajał. Nie mógł pozwolić im zginąć.
Kolejne wycie. Kobiety z dziećmi ukryły się w piwnicach. Mężni wojownicy poprawiali swe bronie w dłoniach. Księżyc nie wschodził. „Wybrały odpowiedni czas” – myśli nękały Ervena nieustannie.
Pierwsze grupy wilków pojawiły wraz z zapadnięciem zmroku. Wyszły z lasu, na północnym wschodzie.
  - To prowokacja! – Erven nawoływał z nadzieją w głosie. – Czuwać na stanowiskach!
Długo nie trwało, nim kolejne wilcze sfory zaczynały się zbliżać do osady. Zbiegały ze zboczy pagórków i wyłaniały się z lasu coraz liczniej. W ludziach, było sporo odwagi. Nie każdy był w stanie sprostać strachowi. Mało kto mógł słuchać jak wilki się nawołują oraz patrzeć jak zbierają w olbrzymią armię. Wśród zawodu dosłyszalne były skomlenia i groźnie warczenie.
Serca drżały z przerażenia. Dłonie dygotały jak na zimnie.
Pierwszy atak zapoczątkował się na wschodzie. Wilki spod lasu przeszły bezszelestnie wysokie trawy i zaatakowały osadę.
Wtem rozpoczęła się bitwa.
Kolejna horda uderzyła z południa prosto w szeregi Ervena. Chwilę potem, kolejna sfora pojawiła się obok. Wszystkie ataki były szybkie i  zaskakujące. Krwiożercze bestie szczerzyły kły, by zamoczyć je w świeżej krwi.
Gdy w szeregach osadników, jak i zarówno wilków, ubywało żywych, na północy rozległy się krzyki. Zaraz potem skowyt.
Wilki obeszły łąki wzdłuż wybrzeża. Osada była w potrzasku.
  - Nie dajcie rozbić szeregu!!! – Erven krzyczał co sił w płucach. Zamęt bitewny pochłaniał ofiary. – Dalej, dalej!! Walczyć!
Piąty wilczy zastęp zszedł ze zboczy i uderzył w południowo-wschodnią część osady.
Nikt wśród walczących nie zastanawiał się nad liczbą napastników. Liczyło się przetrwanie. Żaden z osadników nie zauważył również, że na zachodzie uformowała się kolejna wataha. Śmierć mnożyła żniwo. Zarówno w osadzie, jak i w sforach.

Nie damy naszej wydrzeć ziemi
Będziemy walczyć o kraj nasz
Będziemy chronić nasze dzieci
Nasze rodziny oraz nas



Rozległ się melodyjny głos. Erven począł śpiewać ku pokrzepieniu serc. Z pieśnią na ustach osadnikom serca poczęły rosnąć; męstwo wzbierało w nich i ochota do walki także.
Jednak wilcza armia pozostawała nieugięta. Zażarcie atakowała, a osada coraz bardziej spływała krwią.
Szala zwycięstwa przeważała przeciwko ludziom. Strofa pieśni unosiła się nadal nad osadą, lecz wśród krzyków i wycia.

Osadnicy byli bez wyjścia. Bez drogi ucieczki ich los był przesądzony. Bezbronny Erven wołał  do podopiecznych:
  - Za nasze rodziny! – bowiem jeszcze żył i był wzorem męstwa. – I za nas!

Każdy, kto jeszcze żyw, starał się za wszelką cenę ocalić bliskich.
Niestety. Wilków przybywało.
Wraz z nimi przybył silniejszy strach i panika. Obrońcy byli bezsilni wobec miażdżącej liczbie krwiożerczości wroga. Osadę pochłaniały wilcze kły.
Ziemia piła krew, była spragnione, a tej nocy mogła się zaspokoić.

Kolejni ludzie padali martwi na ziemię. Krąg wilczych paszczy zacieśniał się.
Erven wraz z grupą wojowników pozostawał jeszcze przy życiu.
  - Do ostatniej duszy – jego głos rozbrzmiewał ochryple. Był groźbą dla bestii.
Erven wiedział, że to ostatnie chwile.
Bitwa już rozstrzygnięta.

Wokół resztki wycieńczonych ludzi zgromadziła się liczna horda wilków.
Nie atakowały. Krążyły, jakby przyglądając się ostatnim ofiarom. Warczały i poszczekiwały groźnie.
W oczach Ervena nie było strachu, tylko zrezygnowanie. Jego życie, osada… Zniszczona.
Nagle przed nim wyskoczył olbrzymi wilk. Spojrzał przenikliwie i zawarczał. Chwilę potem Erven leżał nieprzytomny na ziemi.

III

    Zbudził się z bólem głowy i krwią w ustach; pod sobą poczuł szorstką skałę.
Wokół panowała ciemność, a powietrze było wilgotne, gdzieś w oddali kapała woda. Erven domyślił się, że jest w jaskini, prawdopodobnie w siedliskach wilków.
Jakby na dowód jego myśli, wokół poczęły pojawiać się lśniące zielone punkciki. Przeraźliwe ślepia wpatrywały się przenikliwie w Ervena, który słyszał jak wilki powarkują do siebie po cichu. Jak poruszają się z miejsca na miejsce ocierając futra o skały.

    Dwa wilki skoczyły do Ervena. Popchnęły go chcąc by szedł.
Mężczyzna poruszał się na czworaka prowadzony przez kręte korytarze, mokre i śmierdzące zaułki. Wycieńczony i wygłodzony, wiedział, że jako jeniec, jego los to rzecz jasna. Nie rozumiał jedynie powodu niewoli.
Został zaprowadzony do miejsca, gdzie ujrzał snop światła wpadający przez dziurę w stropie. Na dnie jamy utworzyła się żółta plama.
Wilki odeszły i Erven pozostał sam. Nie wiedział co robić, wpatrywał się w światło, które wyglądało jak kolumna.
Pomyślał o promieniach mogących mu ogrzać twarz. I o niebie, chmurach, które zapewne unoszą się nad ziemią. Zapragnął tego widoku…
  - Podejdź –  zadumę przerwał chrapliwy głos. Był ciężki i powolny. Dochodził zza światła.
Chwilę potem zapanowała na długo przejmująca cisza.
Erven nic nie odpowiedział, zdecydował się jedynie podejść.
Bojąc się ujrzeć tego, który przemówił, stawiał kroki powoli i ostrożnie. Na początku widział jakby wyrastającą z ziemi skałę. Wkrótce przekonał się, że ktoś (a być może coś) na niej siedzi. Erven domyślał się władcy wilków i, gdy światło przestało męczyć oczy, zdołał go dostrzec. „To wilkołak” – od razu pomyślał i nie mylił się.
Bestia była skulona i odwrócona tyłem, jakby broniła się przed mocą światła.
Stanąwszy już w kręgu promieni Erven mógł przyjrzeć się wilkołakowi, który wyglądał dostojnie, jak na przywódcę przystało. Srebrna sierść lśniła i chwilami zdawała się być czarna. Zwierz siedząc na skalnym tronie opierał się na spisie, która spoczywała w silnych  łapach. Broń przyozdobiona była proporcami, różnokolorowymi i w większości zakrwawionymi. Po plecach Ervena przebiegł słaby dreszcz.
Ciszę przerwał głos wilkołaka:
  - Niszczą… Karczują… Polują… Trują i zabijają… Ludzie… - bestia podniosła głowę. – Oto jeden z nich – odwróciła się i spojrzała na Ervena, który drgnął lekko. Erven widział teraz pysk wilkołaka. Bladozielone oczy rzucały na niego wrogie spojrzenie. – I cóż powiesz nędzny człowieku? Zbyt długo szkodziliście, w końcu przyszła pomsta…
  - Nic złego nie uczyniliśmy! – Erven odparł wzburzony, potem dodał spokojnie: - To wy nas napadliście… Wy zabijacie i szkodzicie ludziom…
  - Mylisz się. Ludzie sami sobie szkodzą i jeszcze innym…
  - Dlaczego napadliście osadę?!
  - To był odwet…
Znów cisza.
  - Wszakże zaatakowaliśmy was, lecz nie zniszczyliśmy – wilkołak kontynuował. – Was, ludzi, nie można zniszczyć, przetrwacie w swej pysze i dumie. Wkrótce na świecie pozostaną tylko ludzie i wszystko co ludzkie. Natura sczeźnie…
  - Ty również byłeś, a może nadal jesteś, człowiekiem. Nie jesteś wilkiem.
  - Stałem się nim. To, co ludzkie odrzuciłem dawno. Zostając wilkołakiem byłem świadom wyboru. Nie można stać po dwu stronach. Nie jestem marnym obłudnikiem.
  - Mówisz, poruszasz się na dwóch kończynach. Czyż to nie jest ludzkie?
  - Jestem wilkołakiem. Nie zapominaj. Ludzie nie znają całej prawdy mowy. Posługują się nią i roszczą sobie do niej własność. Natura również ma swój język, lecz wy, zadufani w sobie, nie rozumiecie go.
  - Nie wszyscy ludzie tacy są. Nie możesz tak mówić.
  - Ci, o których mówisz, nie są ludźmi – tylko istotami myślącymi, rozumiejącymi.
  - Dlaczego więc napadliście osadę?!
  - To był odwet…
Zamilkli obaj. Erven nie miał sił, wiedział, że sprzeczki nie mają sensu. Był teraz niewolnikiem.
Wilkołak przez chwilę patrzał jeszcze na Ervena pogardliwie, lecz w końcu odwrócił się.
  - Chcesz powrócić do osady? – głos wilkołaka był tym razem spokojny.
  - Tak…
  - Dobrze… Chcesz do niej powrócić, czy aby ona wróciła do ciebie?
Erven nie odpowiedział. W głowie pojawiło się zbyt dużo myśli.
  - A zatem, jesteś wolny.
Po tych słowach, wilkołak Zanów zastygł na skale. Przyjął nieruchomą pozę, w której po raz pierwszy ujrzał go Erven.
Ten zaś stał osłupiał, jakby słowa nie miały znaczenia. „Wolny?” – nie dowierzał. W końcu odwrócił się i pomaszerował z powrotem do korytarzy.
Nie wiedział gdzie iść, kierował się przeczuciem. Wkrótce spotkał wilki, które wyprowadziły go do wyjścia z pieczar.

IV
    Powietrze było rześkie. W dole rozciągało się zielone wybrzeże, a na horyzoncie morze wdzierało się w ląd.
Erven spojrzał w niebo.
Białe statki płynęły spokojnie w błękicie pośród słonecznych promieni.
Wspomnienia powróciły…
____________________________


Jeśli coś jest niejasnego, chcesz o coś zapytać - dowiedzieć dlaczego się przyczepiłem - pisz.


A'iere! Elenia Nu Lauriel || Lauriel Ainia Nu viel

Offline

 

#2 2008-05-06 20:24:33

edgar 20

Strażnik

8443190
Zarejestrowany: 2008-04-20
Posty: 164
Punktów :   

Re: ŚWIATłO CIENIA

Moją ocenę już znasz więc nie będę się powtarzał powiem tylko abyś pisał bez tych wszelkich nie potrzebnych ozdobników wiesz o co chodzi.

Offline

 

#3 2008-07-02 19:28:13

Folvor

Strażnik

Zarejestrowany: 2008-05-13
Posty: 134
Punktów :   

Re: ŚWIATłO CIENIA

Ech, nudzi mi się potwornie, a to dopiero 2 lipca

podniesione

Brzmi tak, jakby ktoś ich oskalpował i trzymał teraz za włosy. Chyba uniesione jest lepsze.

Nie oślepieni

Nieoślepieni.

Siedzieli nad rzeką mocząc nogi w ciepłej wodzie i wsłuchując się w pieśń ptaków rozsiewaną wokół przez wiatr.

Przecinek po m. i r.

- Ervenie – rzekła kierując spojrzenie  na niego. – Muszę ci powiedzieć, że opuszczam osadę.

Przecinek po r. "Niego" zamieniłbym na coś innego. I brzmi tak, jakby specjalnie akcentowała "muszę ci powiedzieć" (nie ma innej rady, lubię mówić...)

- Nie martw się – mówiła.

Mówiła to czasonik ciągły, pasujący do 1. osoby powiedziała raczej

- Nie będę pytał o powód. Powiem tylko, Airel, że chcę byś była szczęśliwa. Gdy wrócisz, nasze życie zmieni się, nareszcie ułoży.

Przecinek przed b. Bezsensowny przecinek po wrócisz. I po co "nareszcie"? xD

- Airel – szafiry zalśniły

szafiry z większej literki ;X

Powiedział najczulej jak potrafił.

Prz. przed "jak".
[kopiuje sobie słowo "przecinek", żeby się nie napisać]

Czarną materię widzisz
A nie wiesz, że światłość w niej świeci
Nawet gdy coś utracisz
Nie tracisz ważnej wartości

Uoho, fizyka (xD). Ciało absolutnie czarne. A tak serio, czy światłość może świecić?

„…powróci nim trzynastego dnia świt nastanie…”

Grunt to patos.

Przywoływały częste wspomnienia

W moich oczach "przywoływały" i "częste" się gryzie. Wywoływały? Wzbudzały?

-Ervenie! – czyjś krzyk przedarł się przez szum dziennej bryzy.

Czyjś z wiekiej.
[zastanawia się, czy bryza szumi]

- Tutaj! – zwołał jednocześnie machając ręką.

zawołał, przecinek

O jezu, to nawet nie połowa. Odpuszczę sobie błędy merytoryczne i redaktorkę ;p



Yyy... a o czym jest to opowiadanie? Na początku jakiś fragment miłosny, potem walka  (szczerze mówiąc, jak na walkę bardzo nudna). Ale jak na wprawkę to pewnie może być. Ja tam się nie znam
Powodzenia!

Offline

 

#4 2008-07-02 23:15:22

Meheal Vermos

Tutejszy

Skąd: Cesarstwo Apokalipsy
Zarejestrowany: 2008-07-02
Posty: 122
Punktów :   

Re: ŚWIATłO CIENIA

Moim zdaniem to interesujące opowiadanko. Pomysłu pogratulować
Ale jest parę niedociągnieć. Ale musze też powiedzieć, że nie są one strasznie bolące.
Jak dla mnie za mało opisów sytuacji. Albo raczej rzeczy w okół bądź coś takiego.
Ale i tak czy siak podoba mi się. I to jest raczej najważniejsze


"Człowiek to upiększony obraz kłamstw i negatywnych uczuć" - Archanioł Deireval Cean

Offline

 

#5 2008-07-03 07:40:46

Caislohen

Grafomańska dusza

12045095
Skąd: Moriand
Zarejestrowany: 2008-04-20
Posty: 329
Punktów :   

Re: ŚWIATłO CIENIA

@Folvor
Dzięki za konstruktywną ocenę, nie sądziłem, że ktokolwiek jeszcze zabierze się za te wypociny.
Co do przecinków - nie znam się, więc nie wiem, gdzie powinny być, a gdzie nie. Czasami mi się uda trafić, dlatego dziękuję, że pofatygowałeś się  i sprawdziłeś, gdzie ich brakuje.

"- Airel – szafiry zalśniły"

szafiry z większej literki

Tu muszę klepnąć się w czoło. Masz absolutną rację - dopiero teraz przejrzałem na nowo konstrukcję dialogową i już wiem, co tu jest nie tak. Dzięki wielkie, wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy i żyłem w słodkiej nieświadomości.

Ciało absolutnie czarne. A tak serio, czy światłość może świecić?

Możliwe, że mnie poniosło. Przekombinowane, bo pisane na sposób liryczny, gdzie myśli się, że wszystko można, bo to w końcu wiersz. Przyznaję ze skruchą - przekombinowane i to bardzo.

[zastanawia się, czy bryza szumi]

Też się zastanawiam i wydaje mi się, że szumi. A dlaczego nie? Może jakaś klepka mi nie dochodzi i coś pominąłem? Proszę mnie uświadomić.

Ja tam się nie znam

Ale przynajmniej napisałeś rzetelną krytykę i to się chwali (przynajmniej z mojej strony). Cieszę się, że mój tekst wzbudził jakieś kontrowersje, bardziej od strony technicznej, bo przez błędy, no ale cóż... Bywa.
Dzięki wielkie.
Tobie też Meheal Vermos. Jednak jest ktoś, kto przebrnął przez tę ścianę słowotoku.


Jeśli coś jest niejasnego, chcesz o coś zapytać - dowiedzieć dlaczego się przyczepiłem - pisz.


A'iere! Elenia Nu Lauriel || Lauriel Ainia Nu viel

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plgrzejniki purmo we wrocławiu Hologramy na legitymacje psycholog Piła