Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, czy to napisać, ale wczoraj w końcu się odważyłam. Będę dodawać to opowiadanie rozdziałami. Na razie dam sam prolog, żeby się przekonać, czy warto to kontynuować. Miłej lektury życzę :) Aha - W TYM PROLOGU JEST KILKA WULGARYZMÓW, żeby nie było niedomówień.
______________________________________________________________________________
Mroczna Gwiazda
Nie daj się zwyciężyć złu, lecz sam dobrem zwyciężaj zło.
– Św. Paweł
PROLOG
Księżyc w pełni świecił nad cmentarzem miejskim w Knoxville niczym olbrzymia, jaskrawa lampa. Głuchą ciszę nocy przeszywało jedynie pohukiwanie sowy. Trzy czarne kruki obsiadły stojącego pod murem kamiennego anioła i obserwowały cmentarz swoimi paciorkowatymi oczkami, lecz szybko odleciały spłoszone, głośno kracząc, gdy rozległy się odgłosy ludzkich kroków. – Sid! Nogi mnie bolą… Daleko jeszcze? – Jeszcze kawałek, Cleo. Wytrzymaj. Młody chłopak imieniem Sid i jego dziewczyna Cleo szli brukowaną alejką, trzymając się za ręce i swobodnie ze sobą flirtując. Wracali z urodzinowej imprezy jednej z koleżanek dziewczyny. Jednak ta noc była zbyt piękna, by Sid mógł przepuścić okazję spędzenia jej w ramionach Cleo. Kiedy więc w drodze do jej domu mijali cmentarz, chłopak niespodziewanie zaczął ją tam ciągnąć. Nie protestowała. Była zbyt pijana, żeby móc racjonalnie myśleć, podobnie zresztą jak on. W końcu oboje dotarli do tej starszej części cmentarza, gdzie znajdowały się zaniedbane, zapomniane i zniszczone zarówno przez upływ czasu jak i przez wandalizm groby. W tym miejscu atmosfera była dużo bardziej nieprzyjemna. – Nie podoba mi się tutaj, Sid – wyszeptała Cleo, drżąc i obejmując się ramionami. – Ten mrok… Chodźmy stąd. Chcę do domu. – Hej – Sid nagle się zatrzymał. – Spokojnie, maleńka, przecież jesteś ze mną. Będzie zajebiście, zobaczysz. Tylko się rozluźnij… Złapał ją w pasie, przyciągnął do siebie i zaczął obdarzać delikatnymi pocałunkami jej twarz, szyję i dekolt. Przez chwilę dziewczyna czuła się nieswojo, ale potem nieco się uspokoiła i zaczęła na przemian chichotać i wzdychać. Sid, poczuwszy, że mu ulega, położył ją na marmurowej płycie jednego z grobów. Nadal się z nią całując, zaczął powoli rozpinać jej dżinsową kurtkę… – Sid! Co to, do cholery, jest?! Zaskoczony tym pytaniem spojrzał na Cleo. Wpatrywała się z przerażeniem w wewnętrzną stronę swojej lewej dłoni, która była pokryta jakimś czarnym, lekko skrzącym się pyłem. – To tylko zwykła sadza, skarbie – uspokoił ją chłopak. – Groby w tej części cmentarza są przecież zaniedbane, zapomniałaś? A teraz się odpręż, bo czeka cię długa i niezapomniana podróż do krainy rozkoszy… To powiedziawszy, ukląkł na ziemi i zaczął majstrować przy pasku jej spodni. Cleo, wpatrując się w wiszący nad nimi księżyc, wzięła kilka głębszych wdechów. Uniosła się lekko na łokciach, zamierzając powiedzieć Sidowi, żeby odprowadził ją do domu, lecz nagle z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Sid, który akurat zdążył rozpiąć jej pasek, powoli się odwrócił i podskoczył jak poparzony. Ich oczom ukazała się przepiękna młoda kobieta o delikatnej, mlecznobiałej cerze, długich włosach w kolorze miodu i granatowych oczach, które w ciemności wydawały się być czarne. Kobieta ta ubrana była w długą, krwistoczerwoną suknię, która tak mocno do niej przylegała, że wyglądała jak namalowana na jej ciele. Przybyszce towarzyszyło pięć zakapturzonych postaci w czarnych szatach. – Kim… Kim wy jesteście, psia mać? - wydyszał Sid, a przerażona Cleo mocno zacisnęła palce na jego ramieniu. Ani kobieta, ani żadna z postaci mu nie odpowiedziała. Zamiast tego blondynka powoli zbliżyła się do niego i Cleo, przyjaźnie się uśmiechając. Wpierw spojrzała dziewczynie prosto w oczy, po czym przejechała delikatną dłonią po jej szyi. Cleo z jakiegoś powodu poczuła dreszcz podniecenia i cicho jęknęła. Lecz po chwili jęk przeszedł we wrzask, kiedy kobiecie wyrosły ostre kły, którymi rozszarpała jej gardło. Grób, na którym leżała Cleo, spłynął krwią. – O kurwa! – krzyknął Sid i rzucił się do ucieczki. Blond piękność ruszyła za nim z gracją tancerki baletowej, gdy tylko nasyciła się krwią dziewczyny. Szła powoli między grobami, pewna tego, że go dopadnie. Sid biegł tak szybko, jak tylko mógł, i co chwilę oglądał się za siebie. Kiedy jednak mijał wielki krzyż na środku cmentarza, potknął się o jeden ze stojących pod nim zniczy i wylądował na ziemi. Nie miał już siły, by dalej biec. Kiedy uniósł lekko głowę, zauważył, że wszystkie krzyże na cmentarzu były powywracane do góry nogami, a na nagrobnych tablicach namalowano czymś ciemnym – czyżby to była krew?! – trzy szóstki. Czy ci zakapturzeni popaprańcy byli satanistami? A ta blondynka… Kim ONA była? Sid odwrócił się na plecy i wtedy jego serce gwałtownie przyspieszyło. Tajemnicza kobieta stała nad nim, ukazując w drapieżnym uśmiechu zakrwawione kły. Wampirzyca? Nie, to niemożliwe, przecież wampiry nie istnieją… A może jednak? Sid był tak zamyślony, że nie zdążył nawet krzyknąć, kiedy kobieta i jemu rozerwała gardło. Trysnął kolejny strumień krwi. A Sid podzielił los swojej ukochanej Cleo i połączył się z nią na nowo w zaświatach. I nagle przy kobiecie pojawiło się pięć zakapturzonych postaci. Jedna z nich kucnęła przy zabitym Sidzie, by sprawdzić, czy faktycznie nie żyje, po czym wstała i ogłosiła pozostałym: – Niech żyje nasza królowa! Chwała na wieki Lilith, matce wszystkich nieśmiertelnych!
|